Dyskontowa wojna winiarska – LIDL w natarciu cz. I

O ofensywie marketów na rynku winiarskim mówi się ostatnio sporo. Tematykę poruszał i nadal często podejmuje Wojtek Bońkowski na swoim blogu, a i pozostała część blogosfery czasem szepnie słowem o aktualnych wydarzeniach na półkach pobliskich sklepów. Wyborcza popełniła ostatnio artykuł w obrębie zagadnienia (choć średniawy, sensownie naświetla aktualne wydarzenia i problemy), w którym pojawiło się kilka wielkich nazwisk polskiego świata winnego, komentującego rynkową sytuację. Dużo się dzieje, a wojna dyskontowo-marketowa o konsumenta win trwa. Biedronka przekroczyła 12% udział w rynku i w zeszłym tygodniu puściła w obieg ofertę ciekawych win hiszpańskich. Tymczasem Lidl mocno promuje swoją nową (przynajmniej na polskim rynku) selekcję win włoskich i francuskich, którą swoim nazwiskiem podpisał Michał Jancik, jeden z najlepszych rodzimych sommelierów. I dzisiaj będzie o tym, gdyż udało się wyleczyć mój katar i zapoznać z italijską częścią oferty. Prezentujemy zwłaszcza kontrowersyjne Barolo za 28PLN w celu obalania bezpodstawnej negacji, pojawiającej się od momentu jego wejścia na polski rynek! Wszystkie prezentowane wina otrzymałem jako darmowy pakiet degustacyjny.

Zatem moi drodzy, oto co Lidl przysłał mi w temacie włoskim:

Nazwa: NEGROAMARO

Region: Salento IGT, Apulia

Szczepy: Negroamaro (główny), brak danych na temat innych dodatków

Rocznik: 2010

Cena: 12,99 PLN

OKO: Intensywnie wiśniowa barwa z fioletowym refleksem na rancie, lekko błyszcząca powierzchnia, łzy średniej gęstości i jakości.

NOS: Od początku średniej intensywności, rozwija się z czasem dość intensywnie. Aromaty dobrej jakości i łatwo wyczuwalne, nie są trudne do wyodrębnienia. Lekka kwasowość w zapachu przywodzi na myśl poziomkę, może akcenty wody różanej. Do kompletu wiśnia w czekoladzie z likierem, nuty kawowe, aceton i dojrzała malina. Duża dawka zapachowa jak na wino z tej półki. Niestety podsyca to apetyt na dużo więcej niż dostajemy w smaku.

USTA: Wyraźna kwasowość, lekko grzejący alkohol oraz delikatne, ale atakujące od początku właściwości ściągające tworzą niezły szkielet tego wina. Tylko, że całość jakoś szybko mija. W dodatku struktura aromatyczna w ustach (w zestawieniu z nosem) jest zdecydowanie zbyt słaba, ale w smaku wracają identyczne doznania jak w zapachu. Finisz średniej długości kwaskowy, przyjemny.

PODSUMOWANIE: Lekko niezrównoważone (na rzecz kwasowości), niekonsekwentne w sile aromatów wino. Niby średniej ciężkości, ale idące w stronę lekkiego, mimo tych 13%. Proste, zwykłe i oczywiste, ale w szczególnych przypadkach da radę – zwłaszcza latem do lżejszej kuchni, bo ta rześka kwasowość i wycofana struktura nieźle odświeża. Na co dzień, w towarzystwie prostych dań z mięs i past w sosach pomidorowych też wypadnie nieźle. Do picia absolutnie teraz i nie ma sensu go przechowywać. Temperatura serwisu 16st.C (max 18). Trochę jak kompot, z początkowo genialną paletą zapachów jak na swój poziom. W ustach dużo gorzej niż w nosie, a to spory problem. Największy plus to cena i za tą kwotę, to może nawet warto je nabyć. A później wypić i zapomnieć, wiele się nad nim nie zastanawiając. Osobiście jednak nie wybiorę się po nie do Lidla

OCENA : 78pkt

Nazwa: BAROLO

Region: Barolo DOCG,

Szczep: Nebbiolo

Rocznik: 2005

Cena: 27,99 PLN

Słowem wstępu – wino otwarte pozostawiliśmy na minut 15, po czym trafiło do karafki. Po jakiś 45 minutach wietrzenia zostało po raz pierwszy rozlane do kieliszków. Drugie podejście odbyło się po jakiejś kolejnej godzinie i było ciekawsze od pierwszego. Pisząc ten tekst siedzę z kolejnym kieliszkiem butelki otwartej wczoraj i w kwestii aromatyczności na tą chwilę jest chyba najlepiej, a garbnik nieco złagodniał. Niesamowicie pracuje z czasem, ale trzeba pamiętać, że rozwija się powoli. Dekantacja 2 godziny przed podaniem jest KONIECZNA!

OKO: Rubinowa czerwień, bardzo głęboka, z ceglanym refleksem i rantem. Powierzchnia połyskliwa. Łzy gęste, dobrej jakości.

NOS: Przy pierwszym podejściu bardzo delikatny, nawet drugi. Z czasem coraz intensywniejszy i ciekawszy. Na początku przebija się głównie aceton, ale kiedy wino się przewietrzy można wyczuć lekki aromat stadniny, nowej skóry, świeżej poziomki oraz przejrzałego owocu, a także nuty herbaciane i korzenne. Aromaty zbyt słabe, ale ciekawe.

USTA: Wysoka kwasowość i bardzo silny garbnik atakują od samego początku i wiodą prym w odczuciach smakowych. Alkohol grzeje lekko w tle, cukru w tym winie nie czuć w ogóle. Jest cierpkie, ciężkie i dość ostre. Delikatne aromaty w smaku początkowo są niewyczuwalne, wracają niejako z języka po pewnym czasie, kiedy odczucie dominującej struktury nieco złagodnieje. Mamy tu herbatę, gamę przypraw korzennych i przenikający z ust do nosa zapach końskiej sierści. Wszystko prezentuje się przyzwoicie. Finisz długi z lekką nutą owocowości (poziomka) oraz skóry. Nie jest źle

PODSUMOWANIE: Niezła namiastka prawdziwego Barolo – wstęp do zabawy. Wino mocno wytrawne, cierpkie, silnie taniczne, które potrzebuje czasu, żeby się rozwinąć. Aromaty pełnią w tym przypadku rolę drugoplanową, chodzi o strukturę, moc i pewną dozę brutalności (co nie do końca prezentuje prawdę o apelacji). To zdecydowanie męski trunek, ale moja lepsza połowa oceniła ową butelkę nawet wyżej niż ja. Wiem, że jest dużo egzemplarzy z tej słynnej apelacji, które prezentują pełniejsze spektrum smakowe i zapachowe, jednak w ich przypadku nadal budowa będzie dominantą kompozycyjną. Natomiast, za kwotę 27,99 PLN, mamy zakup wart każdej wydanej złotówki, pod jednym warunkiem – taki styl trzeba lubić i niejako umieć go okiełznać. Trzy rzeczy, które zwróciły moją uwagę – korek mógłby być wyższej jakości, bo akurat w mojej butelce nie prezentował się jakość cudownie. A to dlatego, że wino warto trochę potrzymać, o czym świadczą dobre i silne aromaty 3 nosa i właściwa do starzenia struktura. Wreszcie – bądźmy szczerzy – do prawdziwego Barolo dobrej klasy to od tej butelki jeszcze daleka droga. Jest to sympatyczne wino, ale… Tych, ale mimo wszystko jest sporo. Choć i tak 1 butelkę schowam na kilka lat i zobaczymy czy da się coś więcej z niej wyciągnąć!

OCENA: 82pkt

p.s. trafiła mi się dobra butelka, bo nie wszyscy reagowali tak entuzjastycznie. z tego co wiem, niestety poziom poszczególnych egzemplarzy w Lidlu potrafi diametralnie się różnić.

Nazwa: TENUTA PULE AMARONE DELLA VALPOLICELLA CLASSICO

Region: Amarone della Valpolicella Classico DOC, Veneto

Producent: Tenuta Pule

Szczepy: brak dokładnych danych (z pewnością corvina, rondinella i molinara +…)

Rocznik: 2006

Cena: 77,99 PLN

Słowem wstępu, acz krótko. Wyjątkowość Amarone della Valpolicella polega na metodzie produkcji z częściowo suszonych winogron. Rozkładane tradycyjnie na słomowych matach owoce są podsuszane po zbiorach aż do lutego i dopiero wówczas wyciska się z nich sok i produkuje wino, zazwyczaj bardzo długo macerowane oraz starzone. Dzięki temu w butelkach wytrawnego Amarone odnajdziemy mnóstwo słodyczy i aromatu powideł.

OKO: Piękna, bardzo ciemna i głęboka barwa, wydająca się fragmentarycznie czarna, rubinowa na rancie. Łzy bardzo gęste, szybko się pojawiają i wolno spływają. Zawartość glicerolu bardzo wysoka (suszone grona), co świadczy także o wysokiej ekstraktywności.

NOS: Od początku dość intensywny, z czasem bardzo silne aromaty. Zaatakowani zostajemy przede wszystkim zapachem dżemów i suszonych owoców z wybijającą się śliwką i maliną. Dalej lekka ziemistość, nuta owocowego tytoniu, spocone siodło (tudzież pasek od zegarka) oraz inne skórzane aromaty. Sporo wanilii podsycanej słodyczą i owocami, coś jak placek drożdżowy z wiśniową konfiturą i waniliowym likierem. Aromaty bogate, kompleksowe, wysokiej jakości, wyraźnie wyczuwalne, ale wymagają czasu w wyodrębnianiu.

USTA: Wszystkie elementy budowy wina są dobrze skomponowane. Mamy tutaj wyraźnie wyczuwalną kwasowość, uzupełnioną sporą dozą słodyczy, bardzo ciepły alkohol i niezwykle intensywny garbnik. Bardzo silne aromaty nosa nie są w stanie przykryć i zdominować struktury, a zarazem wszystko doskonale się uzupełnia i kompleksowo rozwija w ustach. Wracają owoce i powidła, jest tytoń i aromat skórzany. Finisz długi ze zmiennością aromatów, ale wpadający w kawę i bożonarodzeniowy susz owocowy.

PODSUMOWANIE: Zdecydowanie najciekawsze wino spośród 3 włoskich butelek, które wczoraj stanęły w szranki. Doskonała równowaga, ogromna intensywność, świetna budowa, pełna konsekwencja, piękny rozwój z czasem. Wysoka jakość, rozsądna cena, i wielka włoska apelacja. Jest to bardzo przyzwoite Amarone niższej klasy, jednak warto pamiętać, że ceny podstawowych egzemplarzy tego trunku we Włoszech zaczynają się w okolicy 15-18 euro, czyli za butelkę w Lidlu w ogóle nie przepłacamy! Doskonały stosunek jakości do ceny. Osobiście to wino mi smakuje i myślę czy nie wstawić go np. na stół świąteczny roku bieżącego, bo fajnie przyozdobi całość i skomponuje się z tłustą i aromatyczną kuchnią tego dnia.

Ocena: 85 pkt

Swoją drogą przez ostatni tydzień miałem okazję z różnymi osobami wymienić się opiniami na temat mistycznego Barolo i powiem szczerze, że podział ocen to +/- 50 na 50. I właściwie dobrze, że takie wino z marketu potrafi wzbudzić kontrowersje i dyskusje w naprawdę szerokim gronie. Rozumiem wszystkich, którym Barolo w ubogim wydaniu nie odpowiada, ale z drugiej strony trzeba pamiętać o tym, iż standardowo jego cena w Polsce to 100PLN +. Poza tym ta butelka to nie pierwszy lepszy sikacz, bo w normalnych warunkach importer musiałby za nią zapłacić netto pewnie więcej niż kwota, którą widzimy w Lidlu na półce, czyli wystawiłby je u siebie w granicach 50+ PLN. Sieć wygrywa ogromną wartością zamówienia i niewielkim narzutem. Czy to wykańcza małych importerów, czy tak naprawdę rozwija rynek i pozwala rodakom na wejście w świat i kulturę winiarską – nie wiem i nie będę polemizował w tej tematyce. Pewnie po trochu dzieje się  i jedno i drugie, przy czym myślę, że w długim okresie czasu markety i dyskonty właśnie pozostałym importerom zrobią dobrze, bo kiedy kultura picia wina zagości do nas na stałe, grono potencjalnych Klientów zwiększy się wielokrotnie. Co ważne w tej chwili – skoro o butelkach dyskontowych pisze się na większości polskich blogów, temat poruszają media krajowe i wypowiadają się osoby silnie z branżą związane, to znaczy, że mamy już ogólnonarodową rewolucję enologiczną i wino staje się trunkiem istotnym dla społeczeństwa i polskiej kultury picia. Ściągamy z wina tabu i pijemy je do codziennych posiłków! Przecież o to właśnie chodzi! Nie zmienia faktu, że nic nie zastąpi spotkań z producentami, klimatycznych degustacji w wąskim gronie, wyselekcjonowanych produktów malutkich winiarni i ogromu historii i pasji jaką można wraz z tym trunkiem przekazać. A tego market nam nie da. Choć mają dobre wina w dobrych cenach.